środa, 15 lutego 2012

Leniuchowanie bez Leniuszka

Kochani,
Z całym szacunkiem i sympatią do Zimy chciałbym, by już przyszła Wiosna. W ostatnich dniach dużo wypoczywam w Koralusiu. Pogoda nie zachęca do zorganizowania Dnia Nadzwyczajnego i planowanych sesji zdjęciowych.
Przeniosłem się do większego pokoju. Opatulony w kocyk słuchałem płyty z moją ulubioną wokalistką, przeglądałem prace komiksowe mojego wujka G.C., buszowałem w necie i przeglądałem różne interesujące mnie strony. Zajrzałem, co się dzieje na ulicy Sezamkowej. Moim idolem jest Elmo, podsyłam Wam dwa z wielu moich ulubionych fragmentów, może też się Wam spodobają.
Czy ktoś wie, jak ma na imię ten duży piesio?
Przy okazji pochwalę się, że też jeżdżę na rowerze.


sobota, 11 lutego 2012

Fragment z życia CZŁISIA - Dzień Niezwykły – zabawa w ciepło-zimno

Słonko dziś do skryjówki w chmurce się schowało. Moja opiekunka troszkę przychorowała i nici z Dnia Nadzwyczajnego i saneczkowania. Mój czarny nosalek podpowiadał mi jednak, że dzień dzisiejszy będzie udany. I dobrze to wyniuchałem. W samo południe odwiedził mnie na troszkę Tomuś (Mały Tomuś). Razem z Tomusiem i Szipi pobawiliśmy się w ciepło-zimno.

W kąciku liczyłem do 30 w systemie 3 razy do 10, żeby Tomuś wiedział, że nie oszukuję. W tym czasie chłopiec chował Szipi.


Rozpocząłem szukanie od małego pokoju, pozaglądałem do szaf a w jednej to prawie się zatrzasnąłem. Zajrzałem pod łóżko. Tomek jednak mówił „bardzo zimno”. 





W drugim pokoju szukałem za kartonikami na regale i znalazłem Mikołajka, ale Mikołajek nie bawił się z nami, prosił o spokój, więc zakryłem go z powrotem. Duży pokój i łazienka okazały się zimną strefą.

Dopiero w kuchni się ociepliło, zaglądałem do różnych szafek. Nigdzie owieczki jednak nie było. Tomek zapewniał mnie, że jest coraz cieplej. Przy półce z pojemniczkami na żywność miałem już się poddać, ale wtedy padło magiczne „gorąco”. Zdawało mi się, że słyszę stłumiony chichot Szipi i wtedy zauważyłem, że się schowała w pusty pojemniczek po musli od Cioci Higulki.  


W drugiej rundzie Tomuś zamknął się w łazience i liczył 3 razy do 10, a ja chowałem Szipi. Tomuś najpierw pobiegł do kuchni, gdzie było zimno, ale wracając z kuchni szybko zauważył, gdzie się schowała Szipi, nie zdążyłem nawet powiedzieć "gorąco".


To byłoby tyle o dzisiejszym dniu. Papa :-)

poniedziałek, 6 lutego 2012

Wielki post

Nowy Rok już nie taki nowy. Dni upływają zwyczajnie, niezwyczajnie i nadzwyczajnie. Po wizycie Leniuszka trochę się rozleniwiłem. Próbowały dopaść mnie podusie i kołderki zimowego snu, ale oparłem się ich urokowi stawiając na aktywność.

Karnawał trwa, a ja przedstawiam Wam wiadomości w skrócie w moim wielkim poście.

Gościłem w Koralusiu Leniuszka

Leniuszek jest moim przyjacielem. Przyjechał do mnie kilka dni przed świętami. W Wigilię pojechaliśmy na Morene, a w Boże Narodzenie wróciliśmy do mojego domku. Wspólnie spędzaliśmy kilka miłych tygodni:

grając w gry

oglądając filmy i programy telewizyjne

opowiadając, dyskutując i rozmawiając szczerze

wspierając się

żartując i wygłupiając

Nie udało się nam wyskoczyć do miasta, ale „nie szkodzi”. Dobrze jest mieć obok Przyjaciela :-)
Tuż po Nowym Roku dołączył do nas nasz nowy kumpel Rudolf. Miał bardzo pogniecione poroże, które potraktowaliśmy żelazkiem, coby się ładnie prezentowało.





Zlot Pluszaków

Leniuszek i Rudolf odjechali w połowie stycznia. Spotkaliśmy się ponownie na Zlocie Pluszaków, organizowanym u Cioci Ani. Czekałem na profesjonalne zdjęcia od Wujka Bartka, ale na razie załączam te z mojego aparatu.

rząd przedni od lewej: Edmund, Poli, Przepitek, Lunka, Pawulon
rząd tylni od lewej: Mila, Leniuszek, Misiek, Uszatek, Misia, Rudolf, Zuzia, Polar



Większość moich fotek nie łykała rutinoscorbinu, w związku z czym są niewyraźne i nie mogę ich umieścić na blogu - a szkoda.

Casting

Kilka tygodni temu odbywał się casting do roli małego Michaela Jacksona. Umiem tańczyć i niestraszny mi słynny "Moonwalk", czyli "księżycowy chód", prezencje mam całkiem spoko, pomyślałem: czemu nie.


Udziału w castingu nie wziąłem. Wujek sprowadził mnie na ziemię, tłumacząc, że przypominam misia-typa spod ciemnej bramy i ewentualnie w najlepszym wypadku mogę pretendować do roli gajowego lub dedektywa. 

W między czasie pojechałem na Dzień Dziadka i Babci. Spędziłem na Morenie dwa tygodnie. W sobotę wieczorem wróciłem do domu i pomagałem w pieczeniu ciasta. Myślę o wyjściu na sanki, chyba umówię się z Zielonym Wzgórzem, może zechce mi towarzyszyć ;-)