wtorek, 8 listopada 2011

Metamorfozy – część pierwsza

Dawno, dawno temu za autostradą, której jeszcze nie było, za kilkoma miastami i miasteczkami matka natura, zwana krawcową, powiła (a raczej poszyła) mnie na świat. Jako małe misiątko prezentowałem się w materiale w barwach czekolady, z pluszowymi białymi partiami na mordce, stópkach oraz wewnętrznych stornach łapko-dłoni i uszek. Można to przyuważyć na fotce, którą opublikowałem w poście pt. „Kiedy byłem, kiedy byłem małym misiem hej!”. Ząb czasu i aktywnego trybu życia odcisnął się na moim futerku, sączyły się ze mnie trocinki. W 1987 r Ciocia Zosia zabrała mnie do siebie do Gdyni i przeszczepiła mi nowe białe partie, aby mordka i pozostałe pluszowe elementy mojej anatomii z poszarzałych znów stały się śnieżnobiałymi. Latem 1988 r. nad Jeziorem Jasień przeszedłem poważny zabieg przeszczepu materiału. Chirurgiem była moja Babcia. Przeszczepiono mi niebieski materiał na tułowiu, łapkach i nóżkach. Nie był to jednak koniec moich metamorfoz. Wrócę jeszcze do tego tematu, a póki co załączam „wygryzek” fotki z ósmych urodzin mojej opiekunki.

2 komentarze: