Zaraz za Biało-Czerwonymi kibicuję Hiszpanom.
Tymczasem dziś Hiszpania stanie do gry z Irlandią. Niezręczna sytuacja. Upsss, co teraz? -
pytałem samego siebie. Moją przyjaciółką, z którą oglądam mecze, jest
Irlandka Szipi. Hmmm... co teraz, co teraz... Miałem wątpliwości, czy
powinienem stać za Hiszpanami? Irlandię też lubię, czemu miałbym im nie kibicować? Moja radość z wygranej Hiszpanii, to łzy Szipi
z przegranej Irlandii. Zrozumiałem jednak, że przyjaźń nie oznacza
kibicowanie zawsze tej samej drużynie, oglądanie tych samych filmów,
słuchanie tej samej muzyki, czytanie tych samych książek, lubienie tego samego koloru, itp. Mamy prawo
czuć inaczej, mieć inny gust, lubić co innego i mimo wszystko trwać w sympatii,
przyjaźni. Najważniejsze to zachować szacunek dla różnorodności. Sporo
nas z Szipi łączy, oboje lubimy przyrodę, góry, łąki, zapach koniczynki i skarpetki z owczej wełny. A to co nas różni może wiele wnieść w nasze
życie. Podobieństwa łączą, różnice uczą. Współkibicujemy z Szipi w
niejednym meczu. Nie ma nic złego w tym, że akurat dziś kibicujemy innym drużynom.
Na pocieszenie Szipi mogę tylko powiedzieć, że jej rodacy to najlepsi kibice na świecie! także ma być z czego dumna. :-)
OdpowiedzUsuń